Szczytno na wózku, czyli miasto z perspektywy osób niepełnosprawnych

W Polsce osoby niepełnosprawne mogą napotkać jeszcze wiele barier, zarówno architektonicznych jak i społecznych, które utrudniają im normalne funkcjonowanie. Nadal osoby niepełnosprawne narażone są na trudności niemal we wszystkich sferach życia. A jak jest w Szczytnie? O rozmowę poprosiliśmy osoby niepełnosprawne oraz takie, które zajmują się nimi na co dzień.

Krystian Brzostek urodził się z przepukliną oponowo-rdzeniową, czyli rozszczepem kręgosłupa. Na wózku inwalidzkim porusza się od urodzenia. Uważa, że obecnie jest na pewno lepiej niż kilka lat temu, ale istnieją jeszcze w Szczytnie miejsca użyteczności publicznej, do których niepełnosprawny nie może wejść czy też wjechać.

– Dla mnie główną barierą architektoniczną są schody. Gdyby miejsca, o których mówię, miały mały podjazd, to dla mnie nie stanowiłoby to żadnego problemu, bo mam sprawne ręce, ale inne osoby, które mają ręce osłabione bądź też niewładne bez pomocy innych nie dadzą rady – mówi i dodaje, że najbardziej dokuczliwe są dla niego wizyty w jednej z przychodni lekarskich.

 

Krystian Brzostek

 

– Ze względu na naszą niepełnosprawność odwiedzamy przychodnie raczej częściej niż inni, zdrowi mieszkańcy Szczytna. W jednej z nich lekarze specjaliści przyjmują na piętrze, a w budynku nie ma windy ani specjalnych podjazdów po schodach. Mnie, 32-letniego mężczyznę, w przychodni przy ul. Kościuszki przyjmują i diagnozują pediatrzy, bo się okazuje, że specjalista do mnie z jakichś powodów nie może zejść.

 

Opinię Krystiana potwierdza Robert Brzeziński, który jest zdrowy, ale na co dzień opiekuje się swoimi rodzicami. – Problematyka związana z niepełnosprawnością jest mi bliska i bardzo znana, ponieważ mam kalekich rodziców. Moja mama jest osobą niepełnosprawną od urodzenia, natomiast ojciec stracił obie nogi w wyniku wypadku. Nie jest łatwo osobom kalekim dostać się do niektórych przychodni.

Robert Brzeziński

 

Według Roberta Brzezińskiego, problemy zaczynają się już po wyjściu z auta. Parking jest lekko oddalony, a ułożone na nim betonowe płyty posiadają duże, fabrycznie zrobione otwory, które stwarzają poważne zagrożenie dla osób, które poruszają się za pomocą kul. A wtedy o tragedię już nietrudno. 

 

Rafał Budzyński z Prusowego Borku jest osobą niepełnosprawną, ale ze względu na pracę, jaką otrzymał w jednej z firm w Szczytnie, w mieście bywa właściwie codziennie.

– Poruszam się najczęściej na wózku inwalidzkim, ale ostatnimi czasy staram się korzystać z kul. Sprawa nie dotyczy tylko Szczytna, bo prawie w całym kraju jest ten problem. Mam prawo jazdy i o ile stan zdrowia mi na to pozwala, poruszam się autem i tu zaczynają się problemy: nie z pojazdem, ale znalezieniem miejsca parkingowego. Przy niektórych naszych przychodniach są podjazdy dla niepełnosprawnych, ale wydaje mi się, że robione „na siłę”, byle jak, byle były, bo właściwie nie da się z nich korzystać.

 

Rafał Budzyński

 

Rafał z przyganą mówi o zajmowaniu niebieskich kopert, czyli miejsc parkingowych dla osób niepełnosprawnych, przez zdrowe. – Nikt nawet przez chwilę się nie zastanowi, że osobie pełnosprawnej wyjście z auta zajmuje nie więcej niż 10 sekund, a nam ten czas wydłuża się niekiedy i do 2 lub 3 minut. Kiedyś pewnemu panu, który mi wjechał dosłownie „przed nosem” na zarezerwowane dla nas miejsce, zwróciłem uwagę. Efekt taki tylko, że doszło do utarczki słownej, a pan miał jeden argument: „Ja tylko na chwilkę…”

 

 

– Jeśli chodzi o poruszanie się samochodem po mieście i parkowaniem często jest to nie lada problem, ponieważ sama liczba wydzielonych miejsc parkingowych jest niewielka, a jeśli już są, to wygląda to tak, jakby były namalowane „pod przepis”, ponieważ takie miejsce musi być – konkluduje Robert Brzeziński. – Często się zastanawiam, kto planuje takie miejsca, do których osoba niepełnosprawna ma utrudniony dostęp na przykład poprzez wysokie krawężniki.
Zdarza się również, że ludzie wykorzystują bezprawnie karty parkingowe innych osób, a „lekarstwa” na to nie ma. – Jeśli samochód ma obce „blachy” to straż miejska twierdzi, że nie ma prawa do interwencji, natomiast policja często do takich zgłoszeń nie przyjeżdża – mówi z żalem Robert.

 

Zaparkowane na ulicy Odrodzenia auto bez wymaganej widocznej za szybą pojazdu karty parkingowej dla osób niepełnosprawnych

 

Robert Brzeziński zwraca też uwagę na utrudniony dostęp do samego ratusza. – Tuż przed wjazdem na dziedziniec ratusza pojawiają się pierwsze „schody”. Trzeba pokonać szlaban, a w tym celu – wcisnąć specjalny przycisk. Tyle że osobie na wózku bardzo trudno do tego przycisku się dostać: nie pozwala na to wąziutki chodnik między szlabanem a murem, bo wózek inwalidzki tam się nie mieści. Z kolei osoba niepełnosprawna, które chciałaby na dziedziniec ratusza wjechać samochodem, też do tego przycisku nie sięgnie.

 

 

Zdaniem Roberta, największym mankamentem wielu rozwiązań, które niby mają sprzyjać osobom niepełnosprawnym jest to, że nikt ich nie konsultuje z tymi, którym mają one służyć. Przy projektowaniu ograniczonego szlabanem dostępu na ratuszowy dziedziniec o osobach niepełnosprawnych nikt nawet chyba nie pomyślał. – Później, owszem, jest już podjazd, całkiem niezły, ale otwarcie wielkich, ciężkich drzwi to już dla wielu przeszkoda nie do pokonania. – Rozwiązaniem byłby montaż automatycznie rozsuwanych drzwi, ale tu pewnie trudno byłoby uzyskać zgodę konserwatora zabytków – dodaje Rafał.

 

 

Pracę urzędu i jego organizację zachwalają zgodnie Krystian i Rafał. – Jeśli chodzi o urząd i ułatwienia dla nas, osób niepełnosprawnych, to w tym zakresie muszę pochwalić wszystkich urzędników. Bywało i tak, że na moją prośbę nawet burmistrz Szczytna schodził do mnie na dół, aby mnie wysłuchać – uzasadnia Krystian. – O ile w danej chwili urzędnik nie jest zajęty obsługą innego petenta, to zawsze można liczyć, że ktoś do nas zejdzie i pomoże – dodaje Rafał.

 

Kwestia ułatwień, nie tylko architektonicznych, dla osób niepełnosprawnych, pojawia się bardzo często w debacie publicznej. Nigdy jednak nie była urzędowo dokładnie analizowana, nie istnieje żaden systemowy plan czy program, który zmierzałby do poprawy sytuacji. – Myślałem kiedyś o zebraniu przynajmniej kilkunastu osób, które są inwalidami i złożeniu petycji do władz miasta, ale po jakimś czasie zrezygnowałem z tego – mówi Rafał. – Być może przed kolejnymi wyborami samorządowymi kandydaci na radnych zainteresują się naszymi problemami i nasze wnioski oraz prośby przełożą na czyny.

 

– Wszystkich tych, którzy uważają, że osoby niepełnosprawne za wiele oczekują, zapraszam na bezpłatną przejażdżkę po mieście wózkiem inwalidzkim – proponuje Robert. – O tym, że nasze uwagi, oczekiwania i narzekania są w pełni zasadne najłatwiej się przekonać na własnej du… skórze.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *